STRZYŻENIE USZAMI – CZYLI W KNIEJĘ W SŁUCHAWKACH

Dzisiaj chciałem podzielić się z wami spostrzeżeniem na temat nagrywania dźwięków przyrody. Otóż niedawno miałem okazję robić zlecenie polegające na nagraniu głosów ptaków i innych dźwięków natury.

Zazwyczaj na przyrodniczym planie zdjęciowym, skupiam się na obrazie, nagrywając jedynie dźwięk referencyjny, który posłuży mi jako przewodnik do nagrania właściwego dźwięku. Czasem zdarza się nagrać dobry dźwięk podczas filmowania, który potem mogę użyć w ostatecznej wersji filmu, jednak trudno skupić się na dwóch rzeczach na raz próbując przewidzieć następny ruch zimorodka na gałęzi.

We wspomnianym wcześniej zleceniu chodziło tylko o dźwięk. Uzbrojony w mikrofon kierunkowy podpięty pod rejestrator, ze słuchawkami na głowie przez kilka dni przeczesywałem różne biotopy w poszukiwaniu odpowiednich głosów.

Mikrofon kierunkowy typu shotgun połączony kablem XLR z 4 ścieżkowcem ustawionym na dual mono, czyli dwie osobne ścieżki nagrywają z różnym natężeniem dźwięku. Takie rozwiązanie daje mi pewność, że jeśli jedna ścieżka obetnie zbyt głośne tony, to druga na pewno je zachowa.

A skoro nagrywam w mono, to słyszę tylko na jedno ucho, w moim przypadku na prawe. Słuchawki wytłumiają na tyle mocno, że słyszę tylko to co zbiera mikrofon. A że zbiera z kierunku, w którym jest zwrócony, to w pewnym sensie jestem ograniczony do jednego kierunku na raz.

I tutaj zaczyna się magia.

Okazuje się bowiem, że po około 5 godzinach chodzenia po leśnych ostępach, zaczyna się zmiana percepcji. Postrzegam świat dookoła w zupełnie nowym wymiarze. Na początku jest to dość nieprzyjemne uczucie, podobnie jakbym obserwował tylko jednym okiem. Mózg trochę się buntuje i jestem zdezorientowany, bo dźwięki nie nadbiegają z miejsc, z których bym się spodziewał. Słyszę dźwięk z lewej. Spoglądam odruchowo w lewo, jednak tam nic nie znajduję, bo mikrofon cały czas miałem skierowany w prawo. I tak przez pewien czas sam siebie oszukiwałem.

Po pewnym czasie umysł się przyzwyczaja i z większą swobodą zaczynam nasłuchiwać co tak naprawdę dzieje się w przestrzeni. A okazuje się, że dzieje się naprawdę dużo. Kiedy jestem już całkowicie oswojony, wtedy mogę nasłuchiwać chodząc po lesie lekko tylko przekręcając w dłoniach mikrofon w różnych kierunkach i skanując powietrze.

Idąc tak przez knieję i zatapiając się coraz bardziej w morzu dźwięków, coś mignęło wśród zarośli. Przystanąłem i zacząłem nasłuchiwać. Wyraźny szelest i szybki sus. Nagle naprzeciwko mnie, w odległości kilku metrów przystaje Zając szarak Lepus europaeus. Wstrzymuję oddech myśląc, że zamiast mikrofonu wolałbym mieć w dłoniach kamerę. Zając stoi dłuższą chwilę i przygląda mi się uważnie, strzyżąc uszami i rytmicznie poruszając nosem. Stoję jak słup soli ciesząc się tym spotkaniem. Po chwili sympatyczny ssak, jak gdyby nigdy nic odchodzi kilka metrów dalej, po czym rzuca się w ucieczkę. Na reszcie mogę się rozluźnić i wziąć głęboki oddech. Uwielbiam takie spotkania.

Miałem już wrócić do swoich zajęć, kiedy nagle przed oczami stanęło mi świeże wspomnienie uszu zająca. I wtedy przyszła mi do głowy ta myśl. Jego uszy jak i zresztą wielu innych zwierząt są jak radary, kierowane niezależnie w różne strony skanując przestrzeń w sposób wybiórczy. Dzięki temu mogą analizować dźwięk np. z lewej, w tym samym czasie spoglądając w prawo.

Podobnie jak spotkany kilka dni później koziołek Sarny Capreolus capreolus

Koziołek Sarny strzyże uchem

Ktoś, może się zaśmiać, że przecież Ameryki nie odkryłem i jest to powszechnie wiadome, jednak dla mnie miało to znaczenie o tyle, że właśnie mogłem doświadczyć przynajmniej namiastki tego, jak słyszą zwierzęta. Moim obrotowym uchem jest mój mikrofon.

Po tej refleksji jeszcze bardziej rozsmakowałem się w przechadzce z moim uchem. Miałem bowiem wrażenie, że jeszcze mocniej staję się częścią tej przestrzeni i życia w niej tętniącego, które tak bardzo hołubię. Dotychczas chodząc w dziczy, uzbrojony tylko w swoje uszy, dochodził do mnie zaledwie spłaszczony ułamek tego co słyszę teraz.

Dzięki mojemu elektronicznemu uchu, wchodzę na wyższy poziom doświadczania przyrody. Moja poszerzona percepcja odkrywa ogromną głębie dźwięków, w niezwykły sposób manifestujących potęgę przyrody i życia na ziemi. Dzięki temu mogę słyszeć znacznie intensywniej i dalej niż wcześniej. Mogę porównać to doświadczenie do momentu kiedy po raz pierwszy zanurkowałem uganiając się za młodymi szczupakami w zaroślach. Po prostu zanurzam się w zupełnie innym świecie.

Zaowocowało to znalezieniem jednego z moich ulubionych ptaków, przepięknej Wilgi Oriolus oriolus. Jej śpiew przedarł się do mnie z odległości kilkuset metrów, z pomiędzy milionów innych dźwięków, które miałem na swojej drodze. Kiedy nasłuchiwałem jej ledwo słyszalnego głosu, dla porównania zdjąłem słuchawki. Przez kilka minut próbowałem ją usłyszeć, ale bez skutku. Ponownie założyłem słuchawki i wtedy znowu niczym kosmiczna sonda, wychwyciłem ten charakterystyczny śpiew.

Oriolus_oriolus Wilga

Wilga Oriolus oriolus

Po kilkudziesięciu minutach, niczym po nitce Ariadny, dotarłem do samej Wilgi, która na skraju lasu tuż przy szuwarach uwiła gniazdo.

Nagranie pochodzi ze strony:   YleArkisto   https://freesound.org/people/YleArkisto/sounds/265060/

Po chwili rozkoszowania się jej gwizdem, moje ucho wychwyciło nikły szelest w szuwarach tuż za mną. Stojąc dalej w miejscu, przekręciłem mikrofon za siebie. Spotęgowany odgłos i charakterystyczne chrumknięcia nie pozostawiły mi złudzeń. Stałem tak przez chwilę zastanawiając się co zrobić. Postanowiłem po prostu iść przed siebie, ale cały czas nasłuchując co dzieje się z tyłu. Zanim zrobiłem kilka kroków, usłyszałem mlaśnięcia oraz chrumkanie. Przyspieszyłem kroku. W pewnym momencie ciekawość wygrała, obejrzałem się za siebie. W odległości około 30 metrów stał potężny Dzik Sus scrofa. Spojrzał na mnie, zastrzygł uszami i wrócił w szuwary. Widząc tak duże zwierzę i jego lśniące w słońcu szable, podziękowałem mu w duchu, że zaniechał mnie gonić.

Od tej pory, staram się przy każdym wypadzie w teren, nawet zwykły spacer, zabierać ze sobą słuchawki, aby głębiej doświadczać i przeżywać spotkania z naturą, która nie przestaje mnie zachwycać.