STORYBOARDING CZYLI FILMOWY KOMIKS NIE TYLKO W DRAMACIE.
W tym krótkim artykule chciałbym poruszyć temat storyboardu, czyli po naszemu scenorys lub po prostu scenopis obrazkowy. Storyboard jest wizualizacją idei reżysera, który jako jedyna osoba mająca dostęp do swoich wyobrażeń ma możliwość przedstawić wygląd poszczególnych ujęć i scen w formie przypominającej komiks. Dzięki czemu pozostałe osoby biorące udział w projekcie np. operator, który w bezpośredni sposób musi zmierzyć się z wizją reżysera co do wyglądu filmu, ma większe pojęcie na temat kierunku, w których chce podążać twórca.
Jednak nie tylko inne osoby zaangażowane w produkcję filmową, mogą korzystać z takiej pomocy. Wielu reżyserów również korzystało i nadal korzysta z zalet jakie przynosi rozrysowanie poszczególnych ujęć. Dla Alfreda Hitchcock’a storyboard, było jednym z podstawowych narzędzi do komunikowania się nie tyle z innymi odnośnie swojej idei przyszłego filmu, co używał storyboardu do precyzowania swojej wizji twórczej. Zanim jeszcze produkcja ruszyła, miał dzięki dokładnie rozrysowanej w ten sposób fabule cały film gotowy. Mistrz suspensu często mawiał, że dzięki użyciu scenorysu jego film był już ukończony zanim jeszcze, ktokolwiek, czy to operator czy montażysta w ogóle mógł zacząć pracę nad filmem. Dzięki temu na planie mógł w pełni skupić się min. na grze aktorów, z rzadka tylko zerkając operatorowi przez ramię. Po prostu znał już ujęcia, które były dopracowane na papierze dużo wcześniej zanim ruszyła produkcja.
Obecnie storyboarding jest częściej używany np. w branży reklamowej niż filmowej, niemniej jednak, niektórzy twórcy w dalszym ciągu korzystają z tego narzędzia do komunikowania swojej wizji w filmie.
O ile w filmie dramatycznym storyboard jest jak najbardziej użytecznym narzędziem, o tyle w dokumencie nie jest to już takie proste. Film dokumentalny rządzi się swoimi prawami, a głównym prawem jest, autentyczność i spontaniczność w narracji, historii i formie w jakiej opowiadany jest plot. Często zdarza się, że raz obrany kierunek zmienia się diametralnie w trakcie produkcji, z powodu nieprzewidzianych wydarzeń, które wywracają do góry nogami wstępne założenia filmu. Dlatego dość trudno jest stworzyć film dokumentalny, w oparciu o konkretny scenariusz od początku do końca. To przyszłe wydarzenia podczas filmowania determinują, jak będzie wyglądała finalna wersja filmu. Nierzadko zdarza się również, że idea filmu zostaje zarzucona ze względu na pojawiające się nowe okoliczności.
W związku z powyższym, storyboard w dokumencie to dość rzadko wykorzystywane narzędzie. W przypadku użycia jest zazwyczaj poddawane nieustannym zmianom i poprawkom. Oczywiście zdarzają się projekty filmowe, które pozwalają na większą przewidywalność. Mając skrypt czy luźny scenariusz, można przyjąć, że uda się stworzyć obraz niewiele odbiegający od wstępnych założeń. Tzw. dokument reżyserowany, gdzie przedstawia się jakieś fakty w dość kontrolowanym środowisku może być tego dobrym przykładem. W pozostałych przypadkach koszt i czas na wynajęcie storyboardzisty i tworzenie z nim wizji przyszłego dokumentu jest nieadekwatne do rezultatów.
A co w przypadku filmu przyrodniczego? Czy sytuacja wygląda tak samo jak w dokumentowaniu ludzkiego życia? Otóż niestety jest jeszcze gorzej. Trudniej wykorzystać tego typu narzędzie przy pracy nad filmowaniem dzikiej przyrody. Powód jest prosty, to ona tutaj rządzi i stopień nieprzewidywalności jest wysoki. Trzeba być bardzo dobrze przygotowanym do pracy w terenie by choć trochę zmniejszyć dystans między tym, jakie mamy założenia w swoim skrypcie a tym, co będzie nam dane osiągnąć. Oczywiście ogólny pomysł, zarys scenariusza i ogromne przygotowanie pozwalają na uzyskanie oczekiwanych rezultatów, dotyczy to jednak najczęściej ujęć krajobrazów, zmieniających się pór roku, czy tzw. natury nieożywionej. Aczkolwiek czasem do filmu wykorzystuje się tresowane zwierzęta, które w ściśle kontrolowanych warunkach pozwalają trzymać się wstępnych założeń scenariusza. Nawiasem mówiąc, uważam tego typu manipulacje za dość kontrowersyjne i dopuszczalne tylko w bardzo określonych sytuacjach.
Dwa lata temu stworzyłem pięciominutową etiudę o zagrożonych wyginięciem, małych żabkach na Madagaskarze. Stworzyłem skrypt a potem scenariusz i starałem się ściśle trzymać moim założeń. W tym jednak wypadku moi bohaterowie byli mało ruchliwi i mogłem korzystać z dość ograniczonej powierzchni, na której toczyła się cała akcja. Środowisko było w znacznej mierze pod moją kontrolą, a jednak nagrywanie nie było tak łatwe jak myślałem i mimo wszystko musiałem zmieniać swój scenariusz w trakcie produkcji. W związku z tym, że cały film był dość krótkim i specyficznym projektem, to chciałem poeksperymentować. Zdecydowałem się spróbować stworzyć scenopis obrazkowy, pokazujący wszystkie najważniejsze ucięcia, które chciałbym nagrać. Oczywiście było to o tyle proste, że nie musiałem wynajmować profesjonalisty, tylko sam używając swoich skromnych umiejętności, narysowałem wszystko w kilka dni.
Po skończonej produkcji okazało się, że tylko 1/3 rozrysowanych przeze mnie ujęć pokrywa się z tym co udało mi się nakręcić. Niemniej jednak, uważam, że doświadczenie to pozwoliło mi spojrzeć na storyboarding w filmie przyrodniczym w bardziej zdystansowany sposób. Dzięki temu uważam, że nawet jeśli miałbym możliwość stworzenia scenorysu, to raczej stworzyłbym pełniejszą listę ujęć, niż bawił się w rysowanie. Tak też zresztą zrobiłem w kolejnym projekcie na temat Pluszcza (Cinclus cinclus).
Ostatnie komentarze