PHALACROCORAX CARBO NA FALOCHRONACH

Styczeń, nadmorskie plaże świecą pustkami. Nie słychać zgiełku kąpiących się dzieci, ani śmiechu dorosłych. Ich miejsce zajęły stworzenia, które przez wielu uważane są za szkodniki. Jednak jak to w życiu bywa, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Kormoran Phalacrocorax carbo zawsze jawił mi się jako taki ptasi lis. Zwinny, sprytny i zuchwały. Kiedy kieruję w ich stronę wnikliwe oko kamery, oczarowuje mnie ich niespodziewany majestat.

Wystarczy dłuższa chwila aby dostrzec, że te czarne, smukłe ptaki nie siedzą tam na falochronach bezczynnie. Po porannym posiłku, który może obejmować około 500 gram ryb, przez wiele godzin suszą i układają swoje namoknięte pióra, bowiem w przeciwieństwie do większości ptaków wodnych, kormorany nie mają pełnej izolacji przed wodą co jest wadą i zaletą zarazem. Wadą jest to, że po nurkowaniu trudniej jest im się wzbić w powietrze, ich ciało szybciej się wychładza, a skrzydła o rozpiętości do 160 cm wymagają długiego suszenia. Zaletą jest jednak mniejsza wyporność, która pozwala skuteczniej chwytać ryby.

Im dłużej obserwuję, tym wyraźniej widzę ich społeczne zachowania i indywidualizm. Próbuję zrozumieć jak to jest, że jedne ptaki przesiadują w grupie w zimowej zadumie, inne wręcz przeciwnie. Jeszcze inne ciągle przelatują z jednego falochronu na drugi, jakby nie mogły zdecydować się, w którym towarzystwie chcą przebywać. Jednak dla kontrastu moją uwagę ciągle przykuwają osobniki, które siedzą samotnie zajmując cały falochron. Głównie są to młodociane osobniki. Być może są za młode aby przebywać wśród dorosłych, a może powód jest inny…

Pokryte słonymi soplami falochrony przyciągają również inne ptaki. Perkozy, gągoły, łyski i krzyżówki, które tak jak śmieszki i inne nadbałtyckie mewy opatrzyły się już chyba każdemu. A przecież wystarczy przysiąść na dłuższą chwilę i skupić się na ich zachowaniu, aby pospolitość ustąpiła niezwykłości.

Tak jak my ludzie, z lotu ptaka jesteśmy zwyczajni i jednorodni, a jednak z bliska wyjątkowi i oryginalni, tak każde zwierzę jest inne. Wszystko bowiem zależy od tego, czy zechcemy poświęcić chwilę aby wejść w ich świat.

To spotkanie na falochronach uświadomiło mi względność poglądów i przekonań. Kormorany dla jednych są złem wcielonym – niesłusznie zresztą – a dla innych mogą być inspiracją i piękną przygodą.

Dla mnie takie właśnie było to spotkanie.